Tato, tato
Stoje w martwym punkcie. chce wykazac sie madroscia. Wiem jak latwo mnie rozwalic na czesci pierwsze, dlatego zbudowalam baaardzo gruba skore. Wiem, jak szybko rozpoznawac atak i czasem nawet atakowac pierwsza i to tak, ze ktos czuje, ze mam do tego prawo o ile uznaje prawo "oko za oko". Widze twoje slabosci i wiem jak cie zlamac.
Nie robie tego wystarczy okazanie ci samej swiadomosci.
Z tego wszystkiego, gdy nikogo nie ma gardze soba, zeby mi przypadkiem ta gra sie nie spodobala. Szukam innego wyjscia. Szukam? Czy ja w ogole moge w cos jeszcze uwierzyc?
Nie tak jak kiedys. Wierzylam bardzo mocno, ze jednak cos jest mozliwe. Wierzylam, ale wyszlo na to,ze ja nie bylam dostateczna. Bylam gotowa na ciezka prace, by jednak sie udalo. Ale juz czas minal. Moze gdybym sie gdzie indziej i kim innym urodzila.
Ty tato, tato, ktory mial mnie nauczyc zycia. Jak mogles mowic, ze wszystko bedzie dobrze, kiedy nie miales prawa byc tego pewien, kiedy nie wiedziales o czym mowisz. Zalozyles! Ile wyborow w zyciu i to wyborow zupelnie nie dotyczacych tego cholernego slowa podejmuje sie z tzw. milosci, jej potrzeby lub iluzji jej potrzeby.
Ktos mi wlasnie powiedzial, ze to iluzja i byc moze ma racje. My potrzebujemy kochac, a nie byc kochanym. Tylko moze tzw. potrzeba milosci od innych jest dlatego, bo chce sie tego nauczyc. Bo wiem! Wiem, ze nie potrafie. Np. poprzez zycie z takim kims kto potrafi kochac. Smieszne wydaje sie wlasnie, ze zeby kochac trzeba miec powod (ale czy powodem nie moze byc to, ze sie chce to umiec?). Ja zaczelam nienawidziec i nie moge uwierzyc jak cicho, jak "bez zbednych emocji" to mnie przesiaknelo. Jak staram sie tego nie zauwazac, jak jestem na to tak czesto zupelnie slepa. Widze zupelnie co innego, a cholerny rozum mi pomaga dorobic argumentacje. Dlaczego wszystko tak w ukryciu? Bo wydaje sie paradoksalnie, ze nienawidzic ma prawo ten, ktory nienienawidzi, tyle, ze wtedy to sie chyba gniew nazywa. No, ale co pozostaje? Zrozumienie. Rozumienie, ktore jest naciskane, obstrzeliwane ze wszystkich stron, by jednak tego nie robic. Rozumienie i gotowosc do przebaczenia, jednak wiem dzisiaj, ze to nie znaczy, ze wracamy do tego jak bylo. Wiele sie zmienia. Ja sie zmieniam, "miedzy nami" sie zmienia, byc moze ty sie zmieniasz. Chcialabym, zebys ty sie zmienil, tak chcialabym niestety za bardzo. Dlatego ma to rozne zle skutki. Od nienawisci po pozadanie wspolczesna iluzje milosci przeciez.
Zachowaj spokoj, ten dobry spokoj, gdzie istnieja uczucia.
Jest jedna rzecz, kto mial mnie uczyc zycia. Gdzie takie nadzieje mialam. No wokol ciebie tato. Zauwazylam dosc szybko, ze sobie nie radzisz z ta rola. I w sumie nie mialam ci tego za zle przez dlugi czas. OMG uwazalam to za dobre! ze to znaczy, ze potrafie nie miec komus czegos za zle. Myslalam i cieszylam sie, ze wybaczanie przychodzi mi w taki latwy sposob. Przez jakis czas, do kiedy okazalo sie, ze tam, gdzie chce znalesc to czego nie potrafiles mi dac Ty, nie moge sie dostac dlatego, ze wlasnie mnie nie nauczyles jak zyc i podejmowac wybory. Oczywiscie, czegos sie nauczylam. Np. analizowania, do szpiku kosci, az krzeslo, o ktorym mysle rozwala sie na piec tysiecy drzazg. Znam to i ty to znasz. Ale nie ciesze sie juz z naszych wspolnych sekretow. Jeszcze tu wroce, nie moge tego tak zostawic.
Dodaj komentarz