Sztuka ogolnie jest pewnym srodkiem, jezykiem. Manifesty artystow, gdzie "sztuka dla sztuki" jest czyms prawie, ze boskim sa jakims nieporozumieniem. W chwili gdy "zaistniala" sztuka dla sztuki, artysci moze potrzebowali jakiegos samopotwierdzenia wartosci tego co robia. Byc moze to przy okazji to przewartosciowali. Faktem jest, ze takie teksty jak np."Confiteor" Przybyszewskiego przypadaja na okres gdzie sztuka albo byla marginalizowana lub stawala sie utylitarna, albo wystrzelano ja do niebios wlasnie w postaci artystow romantycznych. Wszystko moze stac sie bogiem kazde marzenie i cel. Sztuka jest wiec srodkiem, jest jezykiem. Praktykowanie tego srodka jako celu powinno raczej sluzyc udoskonaleniu sie w umiejetnosci poslugiwania sie tym srodkiem wyrazu. I tak jak w slowie, z roznych powodow cokolwiek mowimy tak i w sztuce.