To ona sprawia, ze czasem wszyscy mezczyzni to h...........!
lub wszystkie kobiety to k.....................!
wpadaja na siebie, dziewczyna z pokladem ufnosci do wykorzystania, i facet.. zraniony..
ale doswiadczowny (rozklad cech moze byc odwrotny). Ona patrzy, jest gotowa "isc razem przez swiat", on juz nie lub jest wlasnie na skraju watpliwosci.Stoi przed nim wybor.. zaryzykowac, albo sie odegrac, przeciez... m a p r a w o ! "Zeby sprawiedliwosi stalo sie za dosc". Rana jest gleboka, rana daje prawo ofiary i odwolywanie sie do sadu (wlasnego rozumu), by skazac winnego. Ale przeciez to nie ten czlowiek. Heh, znajdzmy trzy podobne cechy w osobie znaprzeciwka (co nie jest trudne) i tworzy sie winny, wrog, oprawca. Nazywa sie kurwy, suki, kobiety, huje, faceci.............. . jest nadzieja , ze w jakis magiczny sposob da sie wyrownac z tym zbiorwym wrogiem rachunki. Ze teraz ten "ich" przedstawiciel/cielka, ktorej dokopie rozpowie dalej, ze dostal. Heh, moze dojdzie droga pantoflowa do tej ..wlasciwej...osoby!! ................................................................
zamiast isc w strone, nie chce ranic tak jak mnie zraniono, ide w strone "mam prawo"..........................oczywiscie, mam..... a moze da sie z tego wyciagnac inne wnioski?
Przeciez w teki sposob wlasnie tworze nastepna suke / cwela. W taki sposob poglebiam dzure, w ktora wkopal mnie ktos, kogo wczesniej wkopal ktos inny , kogo wkopala inna itd... W kazdym, lub przynajmniej w wiekszosci sa rany i dziury, oraz doswiadczenia (czasem mikroskopijne) prawdziwej milosci, czy jeszcze nadziei na taka. Mozna dolozyc sie do jednej lub do drugiej kupy zdarzen.
Skad wziasc sile? trzeba chyba , by przy tym wszystkim, bylo cos do czego moznaby bylo dazyc. Ideal, Wartosc, Milosc , Bog, szukac samemu... Musi to byc cos wiekszego, cos co nas przekracza. W innym wypadku jesli ktos doznalby w swoim zyciu tylko jednej jedynej chwili milosci, krecilby sie wokol niej cale zycie. Nie czynienie komus krzywdy daloby jedynie to (co jest dobre), ze niezapomnialoby sie tej jednej chwili. Ubostwialoby sie ja, wyciskaloby sie z niej wszystkie soki, probowalo wydziargac logike na cale zycie i wszechswiat. Byloby to stanie w miejscu. Ale (co wazne) juz nie cofanie, nie poglebianie czarnej dziury, w ktora ktos nas wkopal i przez ktora nawet te Jedna Chwile bysmy mogli zapomniec. Milosc musi byc nieskonczona, inaczej wszystko graloby swietnie z prawami natury, smierc konczylaby wszystko, i nie mielibysmy zadnych sentymentow, zali, itd. Musi byc czyms co rozwinie ciebie i mnie, i ich tez, jesli chca. Bo ja jedynie potrafie niepopelniac bledow, ktorych doswiadczylam na wlasnej skorze, ty tych, ktore zranily ciebie. Oboje sie dopelniamy, ale czy to koniec? Czy zycie nie ma niespodzianej, na ktore ani ty ani ja nie jestesmy przygotowani? Nie wiadomo co wyniknie z naszej mieszanki. Dlatego musi byc cos poza nami...