Inspekcja
Przeswietlili mnie dzis i nic. Zadnych zmian, pluca zdrowe. Boli caly czas. Moj swiatopoglad zmienil sie dzis ok 4 razy. Gdy zbudzilam sie z bulem w klatce, nie wiedzialam co ze soba robic: moze juz czas umierac? gdy zadzwonilam do lekarza i okazalo sie, ze pani doktor panuje nad sytuacja, ze to czy tamto jest mozliwe i ze zrobimy przeswietlenie. Gdy na wizycie nic nie wyczula, nie wyslyszala, nie zobaczyla (czy ja klamie?) i gdy to wszystko sie (nie)potwierdzilo na przeswietleniu. Nie ma nic, a boli za kazdym razem gdy wezme wiekszy oddech. No nie wazne.
Maszyne do przeswietlania obslugiwala Chinka. Na poczatek skrzywila sie jak mnie zobaczyla nago, jakby widziala trzy piersi.Potem, zeby przekazac co mam zrobic, a jednak nie wdawac sie w zbytnia poufalosc chyba krzyczala. "Tu pani trzyma, potem wdychac, zablokowac!" "Rece do gory, tak jak ja, jak ja!" rozkazywala jak komunistyczny przywodca. W dodatku ze swoim akcentem zamiast mowic "wdychac", mowila "inspirowac":) (we francuskim to: aspirer i inspirer, wiec podobne). Nie mialam wyboru, sluchalam sie jej:) Raz wyrwal mi sie maly smiech, ale pewnie nie uslyszala. Chyba czula wladze jak tak stawia gole ludziki na maszynie, one nie rozumieja co sie dzieje, karze podnosic rece, obracac sie, a ona za sterami maszyny przyciska guziki i jezdzi toba w gore i w dol.