za duzo filozofowania. Probowania zycia w teorii. Nawet symulacja jak najbardziej rzeczywista nie jest zyciem. Ale w chwili, gdy symulacja zaczyna sie bardziej podobac niz zycie, bo moze ja bardziej obejmuje, rozumie ... panuje nad nia, kontroluje, niech sie wali caly swiat!! W przenosni i doslownie; Virtual, MY MIND , moj wewnetrzny swiat jest schronieniem przed tym swiatem. Tyle, ze zapominam, ze czy z tym wewnetrznym burdelem czy bez jestem czescia tego swiata. Czasem sobie pomysle...no i co z tego? co to ma za znaczenie? komu na tym zalezy? nie czepiajcie sie. Przeciez trzymam sie prawa i norm unijnych, nawet place podatki. Jeszcze nie chodze po scianach. Czy jest powod? Jaki? "Czlowiek, ktory z siebie sam pokarze mi jak. Kto pokarze mi jak?" eh, sama szukam, ale trudno jest... Can some one help here?
Ilu jest takich prawienienormalnych? Hm, spotykam ich bardzo czesto...Byc moze mam kilka powaznych chorob, ale to co mnie trzyma w realiach to to, ze ja chce, by to co jest mi potrzebne bylo prawdziwe.Bylo prawidzwe takze dla innych. Byc moze w moim przypadku zwracanie uwagi na to "co powiedza inni, jak zareaguja" mnie ratuje? Nie chce, zeby tak bylo. Oni nie sa moim bratem, przyjacielem, nie sa moim panem, nie chce byc ich niewolnikiem. Choc sama sie w niewole poddaje. no tak, bardzo wazne...Co to jest? Samokontrola? Samodzielnosc? Samoocena? Sumienie?czy serio trzeba je wlozyc w siebie po prostu. Zrezygnowac z tego by inni mna kontrolowali? Przeciez to ja oddaje im wladze. Dlaczego? Naczym mi zalezy? Kiedys na ich milosci, teraz, kiedy wiem, ze jej tam nie ma lub jest w kawalkach, ich ocena staje sie bez znaczenia. Ale problem zostaje lub niby sie rozwiazuje. Jesli w ogole nie ma milosci, moge robic co mi sie chce. Moge uzywac przyjemnosci, seksic sie, pic, korzystac ze wszystkiego co przyjemne,co daje wladze, co jest zabawne i.....................ciekawe, moge naginac granice,krasc, zabijac, klamac,niszczyc . i mam do tego pelne prawo...ale....... tu przychodzi jedynie mysl, ze inni tez sobie tak popoczynaja. Wiec ...hm ...w granicach rozsadku. I ten rozsadek jest jedynym prwdziwym dobrem jakie odczowam. Jest dobrem nawet dla tych, ktorzy wierza w jakakolwiek milosc. Wracajac do problemu. Problemem jest brak milosci i sensu zycia. Ale gdy sie zawodzisz na jakiejs milosci znajdujesz druga, idea, osoba, czynnosc. Zamykasz ja w bezpiecznej szkatolce materii. Gdy zbytnio ja kokretyzowujesz, utozsamiasz z obiektem ona znika. Przestaje byc czym byla, miala byc. A .. czy nie jest tak, ze poznajesz ja przez obiekt, poprzez idee, czynnosc? I LOVE THIS GAME . To tylko koszykowka.. nie to milosc mojego zycia!! Moze zbytnio identyfikujac obiekt z miloscia poznajemy tylko kawalek milosci, dobra. Tyle ile w nim jest. Nie bez znaczenia, nie . Chociaz tyle dobrze, ale mozna sie zmieniac. Ilu jest takich prawienienormalnych? Hm, spotykam ich bardzo czesto.................................................................;
Niektorzy schizofrenicy (i nie tylko oni, inni z zaburzeniami psychicznymi) uswiadamiaja sobie swoja chorobe lub choc na sekunde zatrzymaja sie w swoje delirii, wtedy gdy zobacza roznice w doswiadczeniu swoim i otoczenia. Szczegolnie jesli jest to otoczenie, ktoremu choc troche zaufales. ja widze rzeczy inaczej. Moj Boze ja slysze rzeczy, ktorych oni nie slysza. Out of control! Gdzie jest granica szalenstwa. I co pcha ku jej przekroczeniu? Jakies sily, nie wazne. Jest to jedno: zauwazyc realne istnienie drugiego czlowieka i innych......................................................................; Moim zdaniem bedac mniejsza utozsamialam sie z kazdym napotkanym czlowiekiem. Ze wszystkim co mowi. W chwili gdy cos ci nie pasuje zaczynasz sie dzielic na innych ludzi. On sprawia, ze swiat jest zly. Nie chce tego. Wykopuje go poza moja osoba, nie chce byc taka jak on. Gdy widzialam tamtych ludzi na filmie....co moglo sie stac to to: Pierwsze sekundy widze zarys ludzkich postaci. Utozsamiam sie z nimi. A to ludzie. Ja czlowiek. Wiec oni to tez ja. Ale w nastepnej chwili widze, ze ci jedni ludzie sa jak ja a ci inni sa prawie zupelnie inni. Sa martwi! Oni nie zyja. Co to znaczy?! Ja nie wiem co to znaczy! Nieprzekraczalna granica. A przed chwila to bylam ja! O krok od smierci. Szok. Virtualny, ale szok. Przezywany w realnym swiecie, z realnymi uczuciami.............................................................................................;
Dziewczyna powiedziala: " chce isc do normalnej pracy, glosy! chce zebyscie odeszly! " ..."kazaly jej" pociac swoje cialo, zeby mogly wyjsc. To nie akt samookaleczenia. To logiczne myslenie bez swiadomosci, ze dialog jest rozmowa jednej i tej samej osoby.
Czego szukam... Slysze w muzyce, widze w ksztaltach, czasem przemknie gdzies wsrod codziennych spraw. Czasem w ogole niczego nie trzeba i jest. Po prostu... zycie.. cokolwiek...nie wiem... Z czym to skojarzyc? Z czym utozsamic? Jestem sama, bo jeszcze nie znalazlam czegos co byloby tym wlasnie, nie chce przezyc zycia udajac, ze wszystko jest zajebiscie. Jak dlugo? Juz myslalam, ze znalazlam, ale nie poraz kolejny...Ustalam, tworze nowy plan na nowe zycie, ale z nadzieja, ze to bedzie wlasnie tym. Moze z nadzieja, ze to mi wystarczy. Chce sie w koncu chyba raz na zawsze dobrze oszukac. Czasem po prostu czuje sie to w powietrzu i tyle. Z jednej strony tego nie chce, a z drugiej wlasnie tego chce. Tyle, ze moze nie chce o tym wiedziec. ...............................................Wychylic sie poza rame okna.....dac krok, tam gdzie nie ma drogi. .............. Jedno wiem. Nie bede juz robic tego co uwazam, ze nie trzeba, nie powinnam robic. Zaryzykuje niepocieszanie sie pierdolami. Znowu? Na jakis czas? Ok, ale tym razem nie bede slepa i dam cos od siebie, podejme decyzje.
Ze wszystkim sie nie zgadzam. Myslalam, ze moze tak sie ochronie. Nie. Chce odrozniac rzeczy, nie wszystko jest stracone. Nie wszystko jest niczym. Jedynie rzeczy nie sa takimi jakbym zawsze chciala...i nie wszystko moge, choc chcialabym, choc czasem tak trudno to wytrzymac i zniesc...