bla bla
Slowa mozna czuc, heh
Slowa mozna czuc, heh
Czego pragne?. Zeby przyszedl ktos, kto by mnie poznal, znal lepiej niz ja sama siebie i zeby byl zawsze ze mna. Zeby zawsze mial czas, zeby mnie wysluchal, zeby mnie rozumial. Tato , haaa
Wydaje mi sie, ze musze sie "powaznie nad soba zastanowic", ale czy to nei jest skupianie sie na sobie?
Bo czym jest dobry portret...?
Gdzies na filmie, "Dzieczyna z perla" dziewczyna mowi "przeniknales mnie/przejrzales". Czy mozna az tak do glebi spojrzec w czlowieka? Czy to nie jest jakies niesprawiedliwe? Przychodzac do kogos, kto ma zrobic portret czasem nie jest sie na to gotowym. Ale oczywiscie, wszystko zalezy od tego kto i jak akurat maluje, rysuje.
Jak wazny jest wyglad na ile? Sama zamrozona twarz niewiele mowi. Calosc dzieje sie w spotkaniu. Widzi sie czlowieka, ktory tak, a nie inaczej sie zachowuje, pozuje, ukrywa lub nie. Widac czy niektore cechy fizyczne sa pozostaloscia po przeszlosci, czy sa terazniejszoscia. Sa ludzie, ktorzy przekroczyli faze utozsamiania z wygladem. Sa tacy, ktorym to na reke. Choc wydaje mi sie trudno im zrozumiec pewne rzeczy, jak np. zrodla problemow, szczegolnie innych, ale w sumie, po co im to.
Robie tylko to co potrafie. Boje sie robic rzeczy, w ktorych jestem sama; Boje sie rozwijac. nie potrafie sie uczyc; Przyzanc sie do tego, ze jestem opuzniona w cyzms, ze inni sa lepsi; Keidys moglam na to sobie pozwolic, bo bylam mloda, mialam prawo; Teraz jest wieksze ryzyko spotkania sie z upokorzeniem, niezrozumieniem i drwina.
Ide... z tym wzrokiem, z ta mina, w tymi ruchami. Widzisz to i myslisz, ze bedzie ze mna latwo, bo tak bardzo tego potrzebuje. Tyle, ze nie masz pojecia, ze potrzebuje wlasnie Tego i potrafie to rozpoznac. Nie gierek, gierki sa i beda, ale nie o to chodzi. Myslalam, ze spotkamy sie oboje kiedys. Stukniemy sie czolem w czolo idac po chodniku. Z tej samej potrzeby, zrozumiemy ja u siebie nawzajem. Zrozumiemy te puste miejsca, ja w tobie ty we mnie. Tak bardzo bym pragnela byz zostal. Teraz widze, ze to by niewystarczylo. Kazde z nas zobaczyloby w drugich oczach samego siebie. Material do zrozumienia. Rozumielibysmy sie, ale co bysmy poradzili na te suche i puste miejsca, na braki, ktorych ani ja ani ty by nie wypelnil. Moglibysmy sie zgodzic na ten minimalizm, czy to z braku wiary, ze jest "cos wiecej"? Cos czego nie znamy, nie umiemy jeszcze, cos wieksze od nas. Zeby bylo inaczej potrzeba bys wierzyl, ze razem mozemy to spotkac, nauczyc sie, pomoc sobie nawzjem, ale nie, ze to ja jestem tym spotkaniem lub ze to ty jestes tym moim Nauczycielem. Moze tylko w czesci...jako czesc dorgi