i can't help my self
Mam to w dupie. Placze prawie co dzien. Po co sie w ogole zakochiwac? Z jednej strony to klamstwo z drugiej prawda. Nie mam nikogo i nie chce miec nic. Jak z taka postawa zyc w komsupcyjnokomercyjnym swiecie:)................................................taki ty . Wyobrazenia; Jestes dobry, nauczylbys mnie moze tyle rzeczy, moze pozwolilambym sobie patrzrec na siebie tak, zeby cos bylo? Jak mam zyc? Nie potrafie skrecic w lewo, ani isc prosto. Trudnosci ktore staja na drodze, wiem, ze moglyby wypelnic mi zycie. Ale ja nie chce tak pusto wypelnic zycia i juz. Moim zdaniem nawet drugi czlowiek nie potrafi, nie o to chodzi. Moze milosc, ktogdzie i cokolwiek to jest. W co gdzie wierzyc? W Polsce moze byloby mi latwiej, lepiej (?) . Bo nie ma tyle niewiadomych. Wiem, ze jest dom, ze jest rodzina, ze polityka, ze ludzie, ze miasto to, wies tamto; Wszystkie ogolnoobiegowe historie sa znane i mozna pusrymi slowami, gadaniem na przemian bez sensu wypychac minuty jedynego zycia, ktore skonczyc sie moze wlasnie za chwile.
ZLY
Zly jest wszedzie, co z nim zrobic, okropnosci wciska w oczy. Boje sie co z tym zrobic. Zli ludzie, zle chodniki, zla reka, zle zeby, wsyztkie klamstwa zatruwaja mi glowe; Staje sie okropnie ciezka, a ci jeszcze zadaja pytania. Usmiechaja sie, smiej NIIIEEE, zartuja NIEEEE ja mam dosc. Moge sobie zartowac, ale jak bede miala z czego. Moge z tego co mam, ale smiech czy dobry hulmor to nie jest chyba cel w zyciu (srodek? no moze) Wiem zakopalam sama siebie, nie chce tego, ale nie widze innej dorgi. Jeszcze wystawiam , glowe mam nadzieje. Ile musze wziac we wlasne rece. Jak nauczyc sie kochac i czy to w ogole ma sens? Czy to jest prawdziwe?
Chcialabym sie nauczyc... , ale przeciez nikt nie jest w niej doskonaly, wiec od kogo sie uczyc, samemu i od najlepszych? a kto to? jacys tam sa. Jestem czlowiekiem, weic powinnam, tez to wyczowac. Ja tez przeciez jestem z tych co zycja fuck, fuck fuck